Reklama na blogach - Blogvertising.pl
Okiem Svetomira: czerwca 2009

czwartek, 25 czerwca 2009

Metamorfozy reklamy

traktor


Reklama to obszar kultury ulegający wyjątkowo dynamicznym transformacjom. Pierwotną formą tej kategorii bytów były reklamy bezpośrednie, przybierające postać rozmaitych projektów wizualnych, eksponowanych zasadniczo w miejscu świadczenia usługi, czy sprzedaży towaru. Z tej formy naturalnie wyewoluowała reklama uliczna, której szczytowym wykwitem są ogromne billboardy, wszechobecne w dzisiejszych miastach. Dominującą formą przez wiele dziesiątków lat była reklama prasowa. Dominację tę przerwał dopiero dynamiczny rozwój telewizji, która szybko zdobyła sobie prymat również i na tym polu. Natomiast reklama radiowa zawsze pozostawała i nadal pozostaje w cieniu gatunków dominujących. Kolejna rewolucja na rynku reklamy nastąpiła wraz z rozwojem internetu. Reklama wykorzystująca to medium zajęła mocne miejsce na rynku, jednak nie zachwiała pozycyj prasy i telewizji, a nawet reklamy bezpośredniej, której udział jest nadal znaczący. Pięknym przykładem na współczesne funkcjonowanie jej najbardziej pierwotnej formy jest sytuacja zobrazowana na zdjęciu powyżej, gdzie sprzedawca traktora po prostu wystawia ów traktor przy głównej drodze wraz z wyraźną informacją o chęci jego zbycia. Reklama taka okazała się skuteczna, gdyż w chwili, gdy piszę ten tekst, traktora już tam nie ma.



Tak więc podobnie, jak, wbrew stwierdzeniom Wiktora Hugo, książka drukowana nie zabiła architektury, film, telewizja i internet nie zabiły książki, telefon (wbrew obawom Adolfa Nowaczyńskiego) i internet nie zabiły prasy drukowanej, a telewizja nie zabiła kina, a internet telewizji, tak też nowe formy reklamy nie wyeliminowały, ani nie pozbawiły całkowicie znaczenia starych, lecz uzupełniły je i zmodyfikowały ich funkcje.


Reklama to obszar kultury ulegający wyjątkowo dynamicznym transformacjom. Pierwotną formą tej kategorii bytów były reklamy bezpośrednie, przybierające postać rozmaitych projektów wizualnych, eksponowanych zasadniczo w miejscu świadczenia usługi, czy sprzedaży towaru. Z tej formy naturalnie wyewoluowała reklama uliczna, której szczytowym wykwitem są ogromne billboardy, wszechobecne w dzisiejszych miastach. Dominującą formą przez wiele dziesiątków lat była reklama prasowa. Dominację tę przerwał dopiero dynamiczny rozwój telewizji, która szybko zdobyła sobie prymat również i na tym polu. Natomiast reklama radiowa zawsze pozostawała i nadal pozostaje w cieniu gatunków dominujących. Kolejna rewolucja na rynku reklamy nastąpiła wraz z rozwojem internetu. Reklama wykorzystująca to medium zajęła mocne miejsce na rynku, jednak nie zachwiała pozycyj prasy i telewizji, a nawet reklamy bezpośredniej, której udział jest nadal znaczący. Pięknym przykładem na współczesne funkcjonowanie jej najbardziej pierwotnej formy jest sytuacja zobrazowana na zdjęciu powyżej, gdzie sprzedawca traktora po prostu wystawia ów traktor przy głównej drodze wraz z wyraźną informacją o chęci jego zbycia. Reklama taka okazała się skuteczna, gdyż w chwili, gdy piszę ten tekst, traktora już tam nie ma.



Tak więc podobnie, jak, wbrew stwierdzeniom Wiktora Hugo, książka drukowana nie zabiła architektury, film, telewizja i internet nie zabiły książki, telefon (wbrew obawom Adolfa Nowaczyńskiego) i internet nie zabiły prasy drukowanej, a telewizja nie zabiła kina, a internet telewizji, tak też nowe formy reklamy nie wyeliminowały, ani nie pozbawiły całkowicie znaczenia starych, lecz uzupełniły je i zmodyfikowały ich funkcje.

Dwa chrześcijaństwa



Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni piszę na blogu wpis oparty na komentarzu do innego wpisu. Ostatnio ciekawy komentarz ukazał się pod tekstem dotyczącym sekwencji Lauda Sion Salvatorem. Oto treść owego komentarza z zachowaniem oryginalnej pisowni:


Wszytko pięknie jak na jeden dzień w roku, ale pytam się gdzie jest reszta 364 dni- minus niepoliczone ŚWIĘTA? raz odejmowane raz dodawane dlatego niepoliczone. Czy aby Bóg istnieje w sercach tylko w ten jeden dzień, a potem już tylko Nietzche? Czy Jesus , Pan! w jakimkolwiek Biblijnym przekladzie wyznaczył Swięto? czy też powiedział "Ja zbuduję Swój kościól (z pewnością nie kościól Imperatora Konstantyna i jego następców), ale Swój, którego bramy piekielne nie nie przemogą:"? Pokuta to nie tylko wyznanie winy, ale i zmiana życiowej drogi i przestawienia jej o 180 stopni na podobieństwo zwrotnicy kolejowej


Postanowiłem odnieść sie do tego komentarza. Uczynię to jednak nieco nie wprost. Kilka lat temu sformułowałem tezę o istnieniu nie jednej, a dwóch odrębnych religij chrześcijańskich: chrześcijaństwa biblijnego i chrześcijaństwa sakramentalnego. Od tego czasu coraz bardziej się umacniam w przekonaniu o prawdziwości tej tezy. Obydwie religie chrześijańskie łączy wiara w Jezusa Chrystusa jako Boga i Zbawiciela (ci, którzy Chrysta Pana za Boga nie uznają, chrześcijanami nie są i o nich niniejszy tekst nie traktuje), dzieli natomiast odpowiedź na pytanie, co jest fundamentem życia chrześcijańskiego? Dla chrześcijan biblijnych jest nim oparcie na Piśmie Świętym, dla sakramentalnych zaś sprawowanie sakramentów. Nie oznacza to oczywiscie, że chrześcijanie sakramentalni nie opierają swej wiary i praktyki na Biblii, ani że chrześcijanie biblijni nie sprawują sakramentów. Wręcz przeciwnie,wszystkie nurty chrześcijaństwa sakramentalnego również opierają się na Słowie Bożym, a zdecydowana większość nurtów chrześcijaństwa biblijnego sprawuje przynajmniej dwa sakramenty, chodzi jedynie o różnice priorytetów. Z punktu widzenia chrześcijaństwa sakramentalnego Kościół istniałby nadal w całkowicie pełnej i doskonałej formie, nawet, gdyby zniszczeniu uległy wszystkie egzemplarze Biblii, nie mógłby natomiast funkcjonować w pełni i stałby się bardzo ułomny gdyby zginęli wszyscy ważnie wyświęceni biskupi i prezbiterzy (inaczej mówiąc kapłani). Istnieją co prawda wspólnoty niewątpliwie należące do chrześcijaństwa sakramentalnego nie posiadające kapłanów (np. Mały Kościół, czy Klasztor Najświętszej Rodziny, a także starowiercy bezpopowcy), ale one same odczuwają dotkliwie ów brak i zdecydowanie pragną owych kapłanów mieć. W rozumieniu chrześcijaństwa biblijnego, Kościół nie może funkcjonować bez Biblii, a kapłaństwa decydowana większość nurtów tej religii nie uznaje. Do chrześcijaństwa sakramentalnego zaliczam: katolicyzm wszystkich obrządków, starokatolicyzm, niezależne kościoły parakatolickie, prawosławie, zarówno bizantyjskie, jak i orientalne, Asyryjski Kościół Wschodu, Czechosłowacki Kościół Husycki, Kościół Anglikański, episkopalian, irwingian, część metodystów i inne podobne wspólnoty. Chrześcijanie biblijni zaś to pozostali protestanci. Porozumienie i zjednoczenie chrześcijaństwa sakramentalnego i biblijnego uważam za niemożliwe, podobnie jak niemożliwe jest zjednoczenie chrześcijaństwa z islamem. By sie o tym przekonać wystarczy przeczytać powyższy komentarz, napisany przez typowa przedstawicielkę chrześcijaństwa biblijnego.


Na pierwszy rzut oka wydawać się może, ze chrześcijanie biblijni mają rację. Skoro Biblia jest Słowem Bożym, to co może być ważniejszego od wierności jej słowom? A jednak Nasz Pan Jezus Chrystus nie napisał ani jednego wersetu biblijnego, ustanowił natomiast wprost trzy sakramenty (Chrzest, Pokutę i Eucharystię), nie wprost następne dwa (Kapłaństwo i Małżeństwo), pozostałe zaś dwa (Bierzmowanie i Ostatnie Namaszczenie) ustanowili, w kilka lat po Jego Wniebowzięciu, Jego Apostołowie. Spośród dwunastu Apostołów jedynie czterech lub pięciu jest autorami tekstów biblijnych, wszyscy natomiast sprawowali sakramenty. Dlatego jestem chrześcijaninem sakramentalnym, konkretnie zaś tradycyjnym rzymskim katolikiem i dlatego teksty na moich blogach odnoszą się do chrześcijaństwa sakramentalnego.

Zielony Czerwony Kapturek

Czerwony Kapturek


Bajka o Czerwonym Kapturku, podobnie jak inne tradycyjne bajki ludowe, jest opowiadana i pisana w bardzo wielu różnych wariantach. Wariantywność jest podstawową cechą twórczości ludowej. Niektóre z owych wariantów krążą ustnie i zaliczają się do folkloru, inne należą do literatury pisanej, jeszcze inne do komiksu, różnych gatunków radiowych i telewizyjnych etc. etc. etc. Swego czasu zrobił dużo szumu jeden wariant tejże bajki, użyty w reklamie telewizyjnej pewnej sieci telefonii komórkowej. Niezorientowana w zasadach rządzących folklorem, ówczesna szefowa KRRiT Danuta Waniek, uznała wariantywność za niedopuszczalną i doprowadziła do zdjęcia spotu z anteny. W rzeczywistości watki folklorystyczne tak w samym folklorze, jak i w literaturze pisanej, czy też w filmie ulegają daleko posuniętym mutacjom i jest to zjawisko całkowicie normalne. Nie zawsze jednak utwór zmutowany pełni, czy może pełnić tę samą rolę co oryginalna bajka ludowa. Andrzej Sapkowski napisał swego czasu opowiadanie, w którym smok zjada szewca, który wcześniej innego smoka podtruł nadziewanym baranem. Autor miał oczywiście do stworzenia takiego wariantu pełne prawo, nikt jednak, kto się legitymuje zdrowymi zmysłami nie będzie tego opowiadania czytał dzieciom w wieku 3-10 lat, czyli takim, którym opowiada się i czyta tradycyjne bajki.



Problem pojawia się więc wtedy, gdy daleko idące modyfikacje dotykają utworu adresowanego do dzieci. Tak jest w przypadku anonimowej książeczki Czerwony Kapturek, wydanej przez wydawnictwo Agnesa z Bielska- Białej w ramach serii Ogrody Koloru. W książeczce tej możemy przeczytać między innymi: Wilk, który był królem lasu miał powody, żeby nie mieć humoru. Leśnicy wycięli najlepszą część lasu Ostoje zwierzyny zamieniły się w gołe pola. A jak wilk może żyć bez lasu? Gdzie może teraz zapolować? (zachowano pisownię oryginału – AR) Pomijam już błędy, kulawy język i dziwaczne uznanie wilka za króla lasu. Istotne jest co innego. W tej wersji wilk przestaje być bohaterem negatywnym, a staje się ambiwalentnym. Jego złe działania są częściowo usprawiedliwione działaniami osób trzecich, w tym przypadku leśników, a szerzej ludzi. A w tradycyjnej bajce ludowej miejsca na postacie ambiwalentne nie ma. Oddajmy głos największemu autorytetowi w tej sprawie, Brunonowi Bettelheimowi, autorowi najlepszej analizy bajek ludowych z punktu widzenia psychologii: Postacie baśniowe nie są ambiwalentne - nie są zarazem dobre i złe, jak my wszyscy w życiu realnym. Ponieważ w umyśle dziecka dominuje biegunowość, charakterystyczna jest ona także dla baśni. Postać jest albo dobra, albo zła; nic pośredniego nie istnieje. Jeden z braci jest głupi, drugi mądry. Jedna z sióstr jest cnotliwa i pracowita, pozostałe są niegodziwe i leniwe. Jedna jest piękna, pozostałe są brzydkie. Jedno z rodziców jest na wskroś dobre, drugie jest z gruntu złe. Zestawianie postaci przeciwstawnych nie ma na celu uwydatniania, które zachowanie jest właściwe -jak to się dzieje w przypadku opowieści budujących. (Spotyka się baśnie nie wprowadzające płaszczyzny moralnej, w których dobro i zło, piękność i brzydota nie grają żadnej roli.) Ukazywanie postaci tak biegunowo przeciwstawnych pozwala dziecku łatwiej uchwycić zachodzącą między nimi różnicę, niż gdyby były one przedstawione w sposób bliższy rzeczywistemu życiu, to znaczy z uwzględnieniem całej złożoności, która właściwa jest realnym ludziom. Na niejednoznaczność ludzką jest jeszcze za wcześnie dla dziecka, którego osobowość nie jest jeszcze względnie skonsolidowana. Aby to mogło u niego nastąpić, potrzebuje ono pozytywnych identyfikacji. Wówczas dopiero zyskuje podstawę, by rozumieć, że ludzie bardzo różnią się między sobą i że trzeba wybierać, kim się chce być. Biegunowa przeciwstawność postaci baśniowych ułatwia tę podstawową decyzję, od której zależy cały dalszy rozwój osobowości.



Po tak obszernym cytacie z autora najbardziej w tej materii kompetentnego, nie widzę już konieczności dalszego wyjaśniania, dlaczego wprowadzanie postaci ambiwalentnych do bajek przeznaczonych dla odbiorców poniżej dziesiątego roku życia jest niewłaściwe. Skupmy się więc na kwestii, jaka była przyczyna wprowadzenia ambiwalencji w tym konkretnym przypadku? Jest to dosyć jasnym, że przyczyna tą było zachłyśnięcie się anonimowego autora pseudoekologiczną lewacką ideologią. W swoim demagogicznym zapędzie nie uznał on za stosowne oszczędzić dzieci, a wręcz przeciwnie, za właściwe uznał wlewanie tej ideologii w proste i chłonne umysły najmłodszych. Są to popudki zasługujące na zdecydowane potępienie. Charakterystyczne dla postmodernizmu ideologiczne mutacje tradycyjnych wątków może sobie ów anonim bez skrępowania uprawiać w literaturze dla dorosłych. Pisanie dla dzieci wymaga jednak większej odpowiedzialności. Najmłodsi powinni być izolowani nie tylko od lektury pornografii, czy horrorów, ale także politycznych agitek takich jak zacytowana. Dlatego apeluję do rodziców o samodzielne czytanie książek z bajkami, przed udostępnieniem ich maluchom.

środa, 3 czerwca 2009

Veni Sancte Spiritus


Drugim po Veni Creator Spiritus ważnym tradycyjnym śpiewem liturgii Uroczystości Zesłania Ducha Świętego jest sekwencja Veni Sancte Spiritus. Śpiewa się ją przed ewangelią w czasie Mszy Świętej, obowiązkowo w samą uroczystość, fakultatywnie zaś w dni jej oktawy. W zreformowanej liturgii rzymskiej jest jedną z dwóch sekwencyj obowiązkowych. Niekiedy jest też stosowana w paraliturgicznych nabożeństwach do Ducha Świętego.



Wśród domniemanych autorów wymienia się m. in. Wipona z Burgundii, jedenastowiecznego poetę i kapelana cesarza Konrada II, angielskiego kardynała i prymasa Stefana Langtona (ca. 1160–1228), a także papieża Innocentego III (1161-1216, pont. 1198-1216). Melodie do tej sekwencji komponowało wielu kompozytorów wszystkich epok



Veni, Sancte Spiritus, / Et emitte caelitus /Lucis Tuae radium.


Veni, Pater pauperum, /Veni, dator munerum, /Veni, lumen cordium.



Consolator optime, / Dulcis hospes animae, /Dulce refrigerium.


In labore requies,/ In aestu temperies, / In fletu solatium.



O lux beatissima,/ Reple cordis intima /Tuorum fidelium.


Sine Tuo numine,/ Nihil est in homine, /Nihil est innoxium.



Lava quod est sordidum, /Riga quod est aridum, /Sana quod est saucium.


Flecte quod est rigidum, /Fove quod est frigidum, /Rege quod est devium.



Da Tuis fidelibus, /In Te confidentibus, /Sacrum septenarium.


Da virtutis meritum /Da salutis exitum, /Da perenne gaudium.


Amen. Alleluia.





Przekład polski:



Przybądź, Duchu Święty, /Ześlij z nieba wzięty /Światła Twego strumień.


Przyjdź, Ojcze ubogich,/Przyjdź, Dawco łask drogich,/Przyjdź Światłości sumień.



O najmilszy z gości/Słodka serc radości,/Słodkie orzeźwienie.


W pracy Tyś ochłodą/W skwarze żywą wodą/w płaczu utulenie.



Światłości najświętsza,/Serc wierzących wnętrza/Poddaj Twej potędze!


Bez Twojego tchnienia,/Cóż jest wśród stworzenia?/Jeno cierń i nędze.



Obmyj, co nieświęte,/Oschłym wlej zachętę,/Ulecz serca ranę.


Nagnij, co jest harde,/Rozgrzej serca twarde,/Prowadź zabłąkane.



Daj Twoim wierzącym,/W Tobie ufającym,/Siedmiorakie dary.


Daj zasługę męstwa,/Daj wieniec zwycięstwa,/Daj szczęście bez miary.


Amen. Alleluja.



Na koniec nagrania z youtube.com:


Veni Sancte Spiritus gregoriańskie


Veni Sancte Spiritus Wolfganga Amadeusza Mozarta w wykonaniu The Burbank First UMC Chancel Choir


Veni Sancte Spiritus – medytacja organowa Joanny Demessieux w wykonaniu Stefana Tharpa


Veni Sancte Spiritus Jana Dunstable'a w wykonaniu Lindy Grace