Bajka o Czerwonym Kapturku, podobnie jak inne tradycyjne bajki ludowe, jest opowiadana i pisana w bardzo wielu różnych wariantach. Wariantywność jest podstawową cechą twórczości ludowej. Niektóre z owych wariantów krążą ustnie i zaliczają się do folkloru, inne należą do literatury pisanej, jeszcze inne do komiksu, różnych gatunków radiowych i telewizyjnych etc. etc. etc. Swego czasu zrobił dużo szumu jeden wariant tejże bajki, użyty w reklamie telewizyjnej pewnej sieci telefonii komórkowej. Niezorientowana w zasadach rządzących folklorem, ówczesna szefowa KRRiT Danuta Waniek, uznała wariantywność za niedopuszczalną i doprowadziła do zdjęcia spotu z anteny. W rzeczywistości watki folklorystyczne tak w samym folklorze, jak i w literaturze pisanej, czy też w filmie ulegają daleko posuniętym mutacjom i jest to zjawisko całkowicie normalne. Nie zawsze jednak utwór zmutowany pełni, czy może pełnić tę samą rolę co oryginalna bajka ludowa. Andrzej Sapkowski napisał swego czasu opowiadanie, w którym smok zjada szewca, który wcześniej innego smoka podtruł nadziewanym baranem. Autor miał oczywiście do stworzenia takiego wariantu pełne prawo, nikt jednak, kto się legitymuje zdrowymi zmysłami nie będzie tego opowiadania czytał dzieciom w wieku 3-10 lat, czyli takim, którym opowiada się i czyta tradycyjne bajki.
Problem pojawia się więc wtedy, gdy daleko idące modyfikacje dotykają utworu adresowanego do dzieci. Tak jest w przypadku anonimowej książeczki Czerwony Kapturek, wydanej przez wydawnictwo Agnesa z Bielska- Białej w ramach serii Ogrody Koloru. W książeczce tej możemy przeczytać między innymi: Wilk, który był królem lasu miał powody, żeby nie mieć humoru. Leśnicy wycięli najlepszą część lasu Ostoje zwierzyny zamieniły się w gołe pola. A jak wilk może żyć bez lasu? Gdzie może teraz zapolować? (zachowano pisownię oryginału – AR) Pomijam już błędy, kulawy język i dziwaczne uznanie wilka za króla lasu. Istotne jest co innego. W tej wersji wilk przestaje być bohaterem negatywnym, a staje się ambiwalentnym. Jego złe działania są częściowo usprawiedliwione działaniami osób trzecich, w tym przypadku leśników, a szerzej ludzi. A w tradycyjnej bajce ludowej miejsca na postacie ambiwalentne nie ma. Oddajmy głos największemu autorytetowi w tej sprawie, Brunonowi Bettelheimowi, autorowi najlepszej analizy bajek ludowych z punktu widzenia psychologii: Postacie baśniowe nie są ambiwalentne - nie są zarazem dobre i złe, jak my wszyscy w życiu realnym. Ponieważ w umyśle dziecka dominuje biegunowość, charakterystyczna jest ona także dla baśni. Postać jest albo dobra, albo zła; nic pośredniego nie istnieje. Jeden z braci jest głupi, drugi mądry. Jedna z sióstr jest cnotliwa i pracowita, pozostałe są niegodziwe i leniwe. Jedna jest piękna, pozostałe są brzydkie. Jedno z rodziców jest na wskroś dobre, drugie jest z gruntu złe. Zestawianie postaci przeciwstawnych nie ma na celu uwydatniania, które zachowanie jest właściwe -jak to się dzieje w przypadku opowieści budujących. (Spotyka się baśnie nie wprowadzające płaszczyzny moralnej, w których dobro i zło, piękność i brzydota nie grają żadnej roli.) Ukazywanie postaci tak biegunowo przeciwstawnych pozwala dziecku łatwiej uchwycić zachodzącą między nimi różnicę, niż gdyby były one przedstawione w sposób bliższy rzeczywistemu życiu, to znaczy z uwzględnieniem całej złożoności, która właściwa jest realnym ludziom. Na niejednoznaczność ludzką jest jeszcze za wcześnie dla dziecka, którego osobowość nie jest jeszcze względnie skonsolidowana. Aby to mogło u niego nastąpić, potrzebuje ono pozytywnych identyfikacji. Wówczas dopiero zyskuje podstawę, by rozumieć, że ludzie bardzo różnią się między sobą i że trzeba wybierać, kim się chce być. Biegunowa przeciwstawność postaci baśniowych ułatwia tę podstawową decyzję, od której zależy cały dalszy rozwój osobowości.
Po tak obszernym cytacie z autora najbardziej w tej materii kompetentnego, nie widzę już konieczności dalszego wyjaśniania, dlaczego wprowadzanie postaci ambiwalentnych do bajek przeznaczonych dla odbiorców poniżej dziesiątego roku życia jest niewłaściwe. Skupmy się więc na kwestii, jaka była przyczyna wprowadzenia ambiwalencji w tym konkretnym przypadku? Jest to dosyć jasnym, że przyczyna tą było zachłyśnięcie się anonimowego autora pseudoekologiczną lewacką ideologią. W swoim demagogicznym zapędzie nie uznał on za stosowne oszczędzić dzieci, a wręcz przeciwnie, za właściwe uznał wlewanie tej ideologii w proste i chłonne umysły najmłodszych. Są to popudki zasługujące na zdecydowane potępienie. Charakterystyczne dla postmodernizmu ideologiczne mutacje tradycyjnych wątków może sobie ów anonim bez skrępowania uprawiać w literaturze dla dorosłych. Pisanie dla dzieci wymaga jednak większej odpowiedzialności. Najmłodsi powinni być izolowani nie tylko od lektury pornografii, czy horrorów, ale także politycznych agitek takich jak zacytowana. Dlatego apeluję do rodziców o samodzielne czytanie książek z bajkami, przed udostępnieniem ich maluchom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz