Kiedy trzy lata temu, wczesną jesienią MMV, znana przede wszystkim z wykonywania coverów i udziału w różnych przedsięwzięciach zbiorowych, Dorota Miśkiewicz, nagrała pierwszą płytę z własnymi piosenkami, napisałem entuzjastyczną recenzję z tego wydawnictwa, w której wieszczyłem początek konkurencyjnej rywalizacji w polskim smootjazzie. Moja przepowiednia sprawdziła się mniej więcej w połowie. Co prawda bowiem pozycja Anny Marii Jopek, niekwestionowanej królowej tego gatunku w naszym kraju jest jak na razie niezagrożona, ale już zaczęła ją gonić grupa kilku wokalistek. Na czele tej grupy nadal znajduje się Dorota Miśkiewicz.
Caminho, wydana jesienią ubiegłego roku druga autorska płyta tej artystki jest bowiem co najmniej równie dobra, jak poprzednia. Co najważniejsze, wokalistka zdołała wypracować i utrzymać własny, rozpoznawalny i niepowtarzalny styl. . Głównymi jego wyróżnikami są dynamiczne, pogodne i melodyjne piosenki nie pozbawione przy tem jazzowego charakteru. Jeśli chodzi o motywy etniczne, to na Pod rzęsami były one lekko zarysowane, natomiast Caminho znajduje się pod silnym wpływem folku latynoskiego co jest przedewszystkiem efektem współpracy z brazylijskim perkusistą Guello. Jest on jednak tak dobrze skomponowany z całością i nie deformuje ani nie zamazuje owego indywidualnego stylu, o którym pisałem wyżej. Muzycznie jest to w zasadzie kwintesencja piosenki jazzowej. Właśnie proporcja między elementami jazzu i piosenki jest u Miśkiewicz idealna, co dobrze wróży dalszej karierze artystki. Owego jazzu jest w jej piosenkach więcej niż u Anny Marii Jopek, a mniej niż u Grażyny Auguścik.
Muzyczna ścieżka Doroty Miśkiewicz opiera się na mądrym umiarkowaniu, na złotej harmonii, na unikaniu zarówno przesadnej sublimacji, jak i nadmiernego uproszczenia. Jest to muzyka dla dosyć szerokiego grona wyrobionych muzycznie słuchaczy. Nie dla garstki specjalistów, ale też nie dla mas. Nie zadowoli ani fanów Dody, ani wielbicieli czystego jazzu tradycyjnego. Ale dla przeciętnego polskiego inteligenta jest w sam raz. Skoro o muzycznej stronie tej płyty już napisałem, co chciałem, to teraz nadeszła pora na skreślenie słów paru o tekstach piosenek na niej zawartych. Dominuje w niej, podobnie jak u znakomitej większości polskich wokalistek tematyka relacyj damsko męskich, podlana sosem delikatnej erotyki. Monotonia ta nie staje się nużąca, bo przełamuje ją jedna piosenka o niczym, a dokładniej o braku tekstu do tej piosenki. Oczywiście, pomysł nie jest nowy, wykorzystywała go już swego czasu Kasia Nosowska. No ale gdyby każda piosenka miała się opierać na innym pomyśle, to od dawna nie byłoby już na świecie nowych piosenek. A ten świat ciągle potrzebuje nowych piosenek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz