Europoseł Ryszard Czarnecki (chwilowo z PiSu) zawyrokował, że Platforma Obywatelska ma poważny kłopot wyborczy. Kłopot ten ma polegać na tym, że Państwowa Komisja Wyborcza zarejestrowała liderkę krakowskiej listy, Różę Thun nie pod jej powszechnie znanym skróconym nazwiskiem, a pod pełnym, które brzmi Róża Maria Gräfin von Thun und Hohenstein. Nazwisko to kandydatka ma po mężu, sama zaś pochodzi ze starej polskiej szlachty. Hrabiowie von Thun und Hohenstein są natomiast boczną linią Piastów Cieszyńskich, co prawda z nieprawego łoża, ale zawsze to piastowska krew. Czarnecki sądzi, że niemieckie nazwisko odbierze kandydatce wyborców. Moim zdaniem się myli. Niewątpliwie odebrałoby w Kongresówce, lub na Ziemiach Odzyskanych, ale w Galicji, a zwłaszcza w Krakowie nie odbierze na pewno. Tam jeszcze są silne sentymenty austrowęgierskie, które sprawiają, że takie nazwisko wręcz przysporzy kandydatce głosów. Kandydatce, szczerze mówiąc mało znanej i słabo rozpoznawalnej. Dotąd nie miała szans skutecznie rywalizować ze Zbigniewem Ziobrą. Teraz już takowe ma, głównie dzięki Ryszardowi Czarneckiemu, który sprawę nagłośnił. Tak więc europoseł strzelił swojemu ugrupowaniu samobója. Strzelił go również sobie samemu. Takiej kwesti nie powinien bowiem nagłaśniać polityk, który jest w bazie PESEL zarejestrowany jako Richard Henry Czarnecki. A elektorat PiSu, w odróżnieniu od elektoratu Platformy jest wrażliwy na obcobrzmiące imiona i nazwiska.
niedziela, 3 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz